środa, 9 czerwca 2010
Boże Ciało
Czas mija, nie ucieka, ale mija niezmiennie. Codziennie mogłabym napisać kilka postów, z tego co przyniósł dzień, tym czasem przychodzi kolejny i niesie cały kosz kolejnych kolorowych zdarzeń.
Na Boże Ciało, moja Marysia sypała kwiatki przed procesją, a my, mamy, opowiadałyśmy sobie jakie to kwiatki zbierałyśmy do swoich koszyczków w dzieciństwie i jak bardzo byłyśmy podekscytowane tym wydarzeniem. Ja zbierałam pachnące niebiańsko kwiatki „akacji” i to było niezwykle ważne by były świeże i by było ich jak najwięcej.
Mam wrażenie, że dni sypią się jak te kolorowe kwiatki z koszyczków, dziś tak ważne i podniosłe, jutro już ich nie ma, pozostają wspomnieniem.
Niby wiem, że tak musi być, że te wspomnienia są ważne, że tworzą historię, że cały ten trud wkładany w drobne rytuały, cała ta krzątanina, pośpiech… mają głęboki sens i wartość.
Niby wiem, a czasem brak mi już sił, ogarnia mnie zwątpienie, czy jest sens zbierać te wszystkie kwiatki, płatek po płatku, by potem minęły, zostały za plecami…
Dzięki Bogu, że moje dziecko przystąpiło do Pierwszej Komunii, że tak bardzo chciało iść sypać te kwiatki, bo nie wiem co dalej byłoby z moją wiarą. A już nie sądzę, bym chciała iść na procesję.
Ten rządek małych dziewczynek, tak przejętych, tak podekscytowanych pokazał mi, przypomniał świta, od strony dziecięcego serduszka. Przypomniał mi punkt widzenia Małego Księcia, który niezwykle cenił sobie pewne rytuały i wiedział o tym, że najważniejsze jest to, co niewidoczne dla oczu…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O ważnych sprawach napisałaś. W codziennej pogodni o nich zapominamy. Pozdrawiam Cię cieplutko:)
OdpowiedzUsuń