poniedziałek, 3 maja 2010
Nawet osioł może marzyć
Kwiecień miną pod znakiem chorób, ale także oswajania, okiełznania lęków...
Jak zwykle nie wiem od czego zacząć. W jedną niedzielę wróciłam z rodzimego Poznania, gdzie poznałam podziwianą od dawna Agnieszkę Jackowiak i uczestniczyłam w warsztatach w jej klimatycznej pracowni „Sztuka Puka”. A już w następną niedzielę komunia mojej Marysi. W między czasie przeszliśmy grypę żołądkowa razy ilość dzieci, czyli cztery.
Wracając jednak do warsztatów, muszę przyznać, że była to dla mnie wielka przygoda, ostatni raz w taką samotną podróż wybrałam się chyba 2 lata temu. Jest w tym coś niezwykłego. Sprawiła mi przyjemność rezerwacja biletów, podróż pociągiem (nadrobiłam zaległości w czytaniu), spacer z plecakiem z mapą w rękach … ach, a po drodze szłam przez park, gdzie jakieś dwa tygodnie wcześniej niż w Gdańsku kwitną magnolie.
Te magnolie z resztą zainspirowały mnie filcowo i tak powstał szal na jedwabiu. Najbardziej jednak jestem zadowolona z torebki, która posiada aż 4 przegródki, co było wcale nie łatwą logistyczną dla mnie zagwostką. Na klapkę jednak nie starczyło mi już sił. Filcowanie, brzmi jak niewinne rękodzieło, ja jednak obstawałabym przy nazwie rzemiosło, przy dużych formach naprawdę przydaje się krzepa.
Zdrowie niestety mi nie dopisało, trawiła mnie gorączka, z powodu rozłąki z najmłodszym synkiem, który na ten czas karmiony był przez tatusia sztucznym mleczkiem.
Nie mogę więc powiedzieć, że odpoczęłam, ale z pewnością zdobyłam nowe doświadczenia i umiejętności. Agnieszka , której aktywności podziwiałam od dawna, jest nietuzinkową osobą. Na jej warsztatach, można naprawdę dużo się nauczyć, nawet jeśli nie jedną filcową pracę ma się już za sobą. Poza tym, myślę, że ta z pozoru delikatna kobitka może być inspiracją dla każdego, kto chciałby spełniać swoje marzenia, czyli na przykład dla mnie.
Po warsztatach, polecam wszystkim naprawdę pyszną pizzę, nieopodal pracowni. Z Anią, uczestniczką warsztatów, wykonałyśmy powtórkę jeszcze w ostatni dzień.
Przyjemnie było także mieszkać u dobrej Marysi, która studiuje, jeździ starym holendrem, na parapecie hoduje bazylię a w ogromnych oknach zawieszone ma zdjęcia przyjaciół i tuzin ręcznie robionych kolczyków. W wolnych chwilach…. prowadzi warsztaciki filcowania na sucho, dla małych poznanianek, spełniając w ten sposób swoje dawne marzenie.
Dobra Maryś, smarowała mnie maseczkami, robiła śniadania z cudowną przyprawą zatar w roli głównej. Było to dla mnie odkrycie kulinarne, na dobre będzie mi się kojarzyło z tym czasem. Zatar jest mieszanką tymianku, sumaku i ziarna sezamowego a z serkiem twarogowym i pomidorem smakuje po prostu wybornie. O zupie prowansalskiej już nie wspomnę, bo to w końcu nie blog kulinarny. Dziękuję Marysiu za cały ten cudowny czas!
Jeśli chodzi natomiast o aktywności „Filcowego Namiotu” to coraz bardziej odważnie sięgam po własne marzenia.
Często bywało tak, że rezygnowałam z działania, z obawy, że może się nie udać a wtedy… wyjdę na osła… Przeczytałam jednak w pewnej Książce, co powiedział kiedyś jeden Św.Jean Vianney. Otóż, podobno podczas egzaminów zdenerwowany profesor wykrzykną: ”Mój Boże, cóż taki osioł robi w duszpasterstwie?!”
Na co Jean odparł „Jeśli Samson oślą szczęką potrafił rozgromić tysiące Filistynów, cóż dopiero Bóg może zrobić, gdy ma do dyspozycji całego osła!”…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fakt - torebka marzenie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTak, warsztaty z Agnieszką są niesamowicie inspirujące. A ona sama - wspaniała, pomocna, ciepła i bardzo serdeczna.
OdpowiedzUsuńCiekawy projekt rodzi ci się w głowie... Takie miejsce może być magiczne...
Plastusiu, co do warsztatów u Agnieszki, oczywiście miałaś rację:) Tuśka, witam i dziękuję wam za wsparcie:*
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe opwiadanie Twojego tam pobytu,aż żałuje, że nie miałam okazji poznać Agnieszki osobiście i uczyć sie od niej.Twój pomysł bardzo fajny,szkoda że jestes tak daleko.Ale życzę Ci powodzenia!
OdpowiedzUsuńech osiedla, ech kolory, ech anioły, ech potwory, ech cudowne manowce, ech straszliwe marnowce, ech gwiazdo chleba, ech kromko nieba(by e. stachura)tak mi się poetycko rozmarzyło..TAK! dopiero po twym telefonie tak silnie mi poczułam jak bardzo by się nam przydało takie miejsce - substytut przedszkola tradycyjnego, do którego dzieci nie poślę i już, gdzie będziemy mogli przybywać sobie - skoro to na Kastanienweg=w samym sercu Langfur to nawet piechotką (!!hura!!)i spotykać się z innymi mamami i dziećmi(jak jest dobre towarzystwo to przestaję być zmęczona i tym samym potrzebować opiekunki, wiadomo. a niedawno obchodziłam z przyjaciółą rocznicę naszej SOFFITY(wł. po prostu strych bo na takim licealnym właśnie po kryjomu zamieszkałyśmy na onenight;)to taki kryptonim dla operacji skrajnie szalonych- więc na wspomnienie ŻE MOŻNA I ŻE SIĘ DA na nowo nabrałam wiatr w żagle, a stołeczny "kikoshow" wzmocnił mnie i w tym kontekście więc uważam iż się uda!!i też szybko przekażę ideę dziewczynom które idealnie "pasują do profilu"=też się zachwycą..bo mam jeszcze kilka innych kol. które są ostrożne itp ale jak już zacznie na siebie gniazdko zarabiać to one po prostu będą mogły być klientkami(bo takich wtedy będzie trza że hej) wraz z przychówkiem mam się rozumieć.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten entuzjastyczny wpis!:)
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńpo pierwsze dziękuję za odwiedziony:), po drugie super torba, po trzecie jestem najnieszczęśliwszą z nieszczęśliwych,że nie mieszkam w Gdańsku, uuuuu:(((
Pomysł masz wspaniały, po prostu cudowny, o matko jak zazdroszczę. Moją warszawską inwencję i marzenia, hamuje skutecznie rzut oka na własny pesel, ale być może wybiorę się chociaż do Poznania na jakiś kurs do Agnieszki Jackowiak. Zaglądam do Ciebie od pewnego czasu i sobie podziwiam. Moje filcowanie trwa od pół roku i ciągle mam uczucie niedouczenia i koszmarny brak czasu, bo praca, obowiązki itp.
Cieszę się bardzo,że do mnie zawitałaś:)
Pozdrawiam serdecznie:)
piękny ten twój namiot ;-)
OdpowiedzUsuńczy wzorek robiłas na sucho czy dofilcowalas na mokro?
Bardzo mi sie podoba:-)
Świetna torba:) Twój pomysł wspólnych warsztatów doskonały. Naprawdę fajnie byłoby spotykac się w babskim gronie i robic różne zwykłe, niezwykłe, te mniej lub bardziej wyszukane rzeczy. Jak najbardziej tak- na to zaproszenie. To może byc pięknie spędzony czas:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie
Karolina W.
Klaro! torba piekna, pomysl nie mniej! tak chcialbym wesprzec i dolaczyc do Waszego grona... ale poki co to czasu jak na lekarstwo... poki co wiec choc duchowo wspieram i bede Ci goraco kibicowac w Twoich poczynaniach i jak tylko chwila sie nadarzy to postaram sie jakos dobic do szczesliwego grona :) usciski!
OdpowiedzUsuńPrześliczne wszystkie Twoje prace, jestem pełna podziwu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
czesc Klara:) Pozdrawiam i trzymam kciuki za Twoją pracownie!
OdpowiedzUsuńwonderful feltbag!
OdpowiedzUsuń