Gdzieś ostatnio słyszałam, że życie rodziny wielodzietnej,
jest bardzo dynamiczne. Spodobało mi się, ujęta niezwykle zgrabnie i nadzwyczaj
delikatnie, nasza rzeczywistość wszechogarniającego nieogarnięcia.
Moglibyście pomyśleć, że znajduję w tym przyjemność, co
zupełnie nie byłoby nawet bliskie prawdy. Nie lubię bałaganu, braku kontroli i
jakby niemożliwych do nadrobienia zaległości. Jednocześnie muszę przyznać, że
widzę w tym sens a nawet ogromną wartość. Dla siebie i całej naszej rodziny.
Czymże jest życie, jeśli nie ciągłymi zmianami, drogą, która
pełna jest zakrętów, nieprzewidzianych zwrotów akcji. Gdy wjechaliśmy w ślepy
zaułek i trzeba zawracać. Czasem też trafiamy na rozdroże i co wtedy począć?
W naszym przypadku, tak właśnie jest najczęściej i
wtedy po raz kolejny, nie wiedzieć
czemu, z jakimś maniackim uporem i wbrew rozsądkowi ze wszystkich ścieżek
wybieramy tę najmniej uczęszczaną.
Mnóstwo zmian przed nami, ważnych i trudnych decyzji.
Mnóstwo już rozpoczętych projektów i mnóstwo nowych wyzwań. W związku z tymi
zmianami, blog dostał nowy tytuł a z czasem dostanie nowy wygląd, ale o tym
opowiem innym razem.
Teraz, chcę jeszcze chwilę pozostać na tej „stacji”. Nasza „Pełna Chata” opustoszała na tydzień,
cały tydzień. Dzieci zostały w Gdańsku a my
uciekliśmy, wysiedliśmy z
rozpędzonego pociągu by po prostu pobyć razem.
Zaszyliśmy się nic nikomu nie mówiąc. By odwiedzić sąsiadów,
oddać zasłonki do krawcowej w Stężycy, odwiedzić niewielki sklep z antykami na
strychu starego młyna i kupić tam kilka skarbów za złotówkę lub 3 zł za sztukę.
Odwiedzić muzeum w pobliskiej wsi, pospacerować, poczytać.
Znalazłam mnóstwo uroczych bibelotów, dla każdego z dzieci, a w muzeum,
prawdziwy skarb. Książkę za 7 zł, napisaną przez Kaszuba z tych stron. Pachnie
wspaniale (mam bzika na tym punkcie). Kartki ma żółte a język jakim jest
napisana… ech, poezja.
Czytaliśmy więc, ważąc i rozmyślając te o tych dawnych czasach, kiedy Dwór w Wielkich Chełmach tętnił życiem. Ja robiłam sery a Rafał zrobił mi prasę.
Potrzeba nam było tego czasu.
Pociąg pędzi a za oknem zmienia się krajobraz. Jedni
wsiadają do pociągu a inni kończą swą podróż, bez względu na to, że idzie
wiosna i wszystko wokół powoli budzi się do życia.
Tylu z naszych przyjaciół , straciło w ostatnich dniach
swoich bliskich.
Czasem w sercu rodzi się ogromny bunt na to wszystko, na co
nie mamy wpływu.
Wierzę jednak, że wszystko ma swój czas. Teraz jest taki
czas, dobry na rozmyślanie, rozmowę, przebaczenie i nadzieję .
Na wiarę w to, że nadejdzie czas wiosny, słońca, ciepła i
przebiśniegów. A nadejdzie, na pewno.
Taki czas tylko dla dwojga też jest bardzo potrzebny - choćby człowiek kochał swoje dzieci najbardziej na świecie:-)). Okładka książki od razu zwróciła moją uwagę ( ot - skrzywienie zawodowe:-))) I tej zdobyczy szczerze pozazdraszczam!
OdpowiedzUsuńUściski przesyłam i szybkiej wiosny życzę!
Asia
Pozdrawiamy i jak tylko książkę przeczytam (a sączyć mam zamiar powoli), to chętnie pożyczę:)
OdpowiedzUsuńCałusy dla was!
Zaczytałam się w Twoich rozważaniach o wielodzietności, chaosie - nie - do- ogarnięcia, potrzebie wyciszenia i w pewnej chwili dotarło do mnie, że czytam jakby moje słowa :))) Mam gdzieś w sobie taką głęboką potrzebę ładu i porządku a rozrasta się (ta potrzeba) z każdym kolejnym dzieckiem, które ten ład - zewnętrzny ład - narusza. Narusza, dając szczęście i radość w zamian. Ale ta potrzeba gdzieś tam tkwi i czasem wyłazi na wierzch dosadniej :)
OdpowiedzUsuńPiękna Wigilia... marzy mi się Boże Narodzenie bez prezentów, bardzo spodobał mi się pomysł otwierania ich w Pierwszy Dzień Świąt. Ale duuużo osób musiałabym przekonać...
Myślę, że wielu wspólnych zdaniach byśmy się odnalazły:) Bo i ja odnajduję się w Twoich słowach o tym "co dają nam w zamian"
UsuńWiosna już tuż, tuż...Lubię bardzo Was odwiedzać. I zazdroszczę tej wielodzietności. Mam tylko dwoje dzieci,ale one już dorosłe i daleko. Życie tak szybko upływa. Cieszcie się Sobą. Widzę tyle skarbów. I kołowrotki, i stary warsztat tkacki, i szkolne ławki. Zdobyczy za grosik zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńU mnie tez chaos. Zwierzęcy. Zaczęły się rodzić owieczki i baranki. Już ich 18 i nie wiadomo, które czyje.
Serdecznie Was pozdrawiam
Bardzo dziękuję za te miłe słowa. Szczególnie, że ta wielodzietność nie zawsze bywa pełna radości ale i bywa pełna trosk. Taka ciepła z ciebie osoba, choć rogara.... ;)
OdpowiedzUsuńLecę zobaczyć co u Ciebie