niedziela, 11 kwietnia 2010

"...Kapelusze takie duże..."





Zgłębiając temat kapeluszy, zainspirowana wiosną i ulubioną bajką dzieci, przedstawiam filcowy kapelusz model "Piotruś Pan".
Kolorystyka wiosenna, jako kontynuacja w komplecie do szala.
Jest bardzo mięciutki, w całości z wełny merynos południowo-amerykański. Na krawędziach koronka, wfilcowana między warstwy. Drobne wzorki zrobiłam z żółtego jedwabiu.
Wełnę rozkładałam dość niedbale, co dostrzeże wprawne oko zaawansowanych w temacie filcowania, ale dobrze świadczy to o samej wełnie, bo kapelusik nie ma żadnych prześwitów i jestem z niego bardzo zadowolona.




Tak marzyłam i marzyłam o rozwinięciu skrzydeł swojego filcowego hobby, narzekając na brak czasu. Postanowiłam jednak zamienić marzenia na działanie.

Przy wsparciu (bezcennym) mojej rodzinki, ja, zasiedziała już kura domowa, wybieram się na szkolenie do mojej filcowej mistrzyni Agnieszki Jackowiak, do Poznania. To jako wstęp, a potem w planach jeszcze inne przedsięwzięcia, ale o tym później.
Trzymajcie kciuki.

Niebawem zamieszczę również informacje o planowanym na Kaszubach fiilcowym plenerze, o którym wiedzą już "klubowiczki" ze złotą kartą;)

Mylę, że ostatnie wydarzenia, skłaniają nas wszystkich do przemyśleń, szczególnie nad tym, jak krótką chwilą jest życie...
Moi mali-wielcy posłańcy, nieustannie przypominają mi o tym, że wszystko w nim ma swój nieodwracalny rytm, że Bóg daje nam na przemian deszcz i słońce, łzy i radość, śmierć i odrodzenie...


"...Kapelusze takie duże..."





Zgłębiając temat kapeluszy, zainspirowana wiosną i ulubioną bajką dzieci, przedstawiam filcowy kapelusz model "Piotruś Pan".
Kolorystyka wiosenna, jako kontynuacja w komplecie do szala.
Jest bardzo mięciutki, w całości z wełny merynos południowo-amerykański. Na krawędziach koronka, wfilcowana między warstwy. Drobne wzorki zrobiłam z żółtego jedwabiu.
Wełnę rozkładałam dość niedbale, co dostrzeże wprawne oko zaawansowanych w temacie filcowania, ale dobrze świadczy to o samej wełnie, bo kapelusik nie ma żadnych prześwitów i jestem z niego bardzo zadowolona.




Tak marzyłam i marzyłam o rozwinięciu skrzydeł swojego filcowego hobby, narzekając na brak czasu. Postanowiłam jednak zamienić marzenia na działanie.

Przy wsparciu (bezcennym) mojej rodzinki, ja, zasiedziała już kura domowa, wybieram się na szkolenie do mojej filcowej mistrzyni Agnieszki Jackowiak, do Poznania. To jako wstęp, a potem w planach jeszcze inne przedsięwzięcia, ale o tym później.
Trzymajcie kciuki.

Niebawem zamieszczę również informacje o planowanym na Kaszubach fiilcowym plenerze, o którym wiedzą już "klubowiczki" ze złotą kartą;)

Mylę, że ostatnie wydarzenia, skłaniają nas wszystkich do przemyśleń, szczególnie nad tym, jak krótką chwilą jest życie...
Moi mali-wielcy posłańcy, nieustannie przypominają mi o tym, że wszystko w nim ma swój nieodwracalny rytm, że Bóg daje nam na przemian deszcz i słońce, łzy i radość, śmierć i odrodzenie...