Wiem, że jest już Luty i Boże Narodzenie dawno za nami, jednak teraz, kiedy patrzę na zdjęcia, z taką przyjemnością, nie mogę uwierzyć, że tak się bałam.
Tak, przyznam się, że miałam rozmaite obawy.
Od kiedy moja mama, kilka lat temu przeszła przez walkę z nowotworem a jedyny brat zamieszkał z rodziną za morzem, na mnie spoczywa (obowiązek?) "urządzenia świąt".
Brzmi fatalnie, wiem i bardzo mi wstyd.
Kiedy tak już na dobre zaczęłam się martwić, jak poradzę sobie z całą tą odpowiedzialnością ... odebraliśmy wiadomość, że moich rodziców nie będzie, ponieważ zachorowali.
Stanęłam jak wryta. Dzieci, podniosły lament :"jak to, Boże Narodzenie bez babci i dziadka?????".
Kiedy ledwo zdołaliśmy jakoś pogodzić się z tą sytuacją, odebraliśmy drugi telefon "my też jesteśmy chorzy i nie przyjedziemy, bardzo nam przykro".
Wszystkie te przygotowania, ręcznie przez nas odlewane świeczki z wosku pszczelego, na świątecznym stroiku, który zrobiłyśmy z tego najstarszego świerka. Choinka, wybrana przez dziewczynki a przyniesiona przez chłopaków, tak pięknie przybrana. Przez dzieci przygotowana kolęda, specjalnie dla babci i dziadka, którą Marysia, zupełnie nieoczekiwanie zgodziła się nawet okrasić akompaniamentem na pianinie.
Te paszteciki w cieście piwnym i barszcz, które przyrządzamy co roku niemal rytualnie a ich receptura jest cennym skarbem z moich rodzinnych stron od mamy chrzestnej.
Uwielbiane przez dzieci(duże i małe), moje ciasteczka migdałowe...
Te wszystkie starannie wybrane prezenty...Wszystko to nagle stało się takie...pozbawione sensu. Tak nie istotne.
Zostaliśmy sami. Sami w środku zimowego, chłodnego krajobrazu. A to miały być Te Święta, które po raz pierwszy mieliśmy spędzić z dziadkami z obu stron.
Dzieci całkowicie pogrążyły się w żałobie. Śnieg Padał, mróz wzbierał.
Pojechaliśmy na pasterkę.*
W drodze powrotnej, dzieci wciąż były osowiałe a ja jakoś nawet nie umiałam się zebrać by je szczerze podnieść na duchu, sama miałam jakieś takie ciężkie serce. W pewnym momencie Filip powiedział; no i teraz wrócimy, do tego pustego domu, na naszą samotną Wigilię...
Zabrzmiało to niemal jak głos z nad grobu, lecz za chwilę, mój rezolutny małżonek odpowiedział; Tak, rzeczywiście i nazwiemy się "Samotną Siódemką":)!
Salwy śmiechu wytoczyły się z samochodu razem z naszą całą samotną siódemką.
Jeszcze przed Świętami, dostaliśmy od przyjaciół skrypt, w którym opisana była przepiękna, rodzinna liturgia Wigilijna, rozpoczynająca się ciemnością oczywiście. W tym roku, zapragnęliśmy tak właśnie rozpocząć Wigilijny wieczór, a rozpakowywanie prezentów, zostawić na następny poranek, tak, by rzeczywiście oddać ten wieczór Chrystusowi.
Wszyscy już wiedzieli co mają robić i znali swoje zadania bardzo dobrze. Rafał poszukał Biblii, ja wstawiłam kolację do pieca, by się już w tym czasie podgrzewała, dzieci pobiegły gasić światła.
Rozpoczęliśmy całkowitą ciemnością, potem, zapaliliśmy świecę przy której Rafał przeczytał czytanie a po jego zakończeniu każdy wziął swoją świeczkę i podaliśmy sobie to Światło, jeden do drugiego, odpalając od swoich świec. Kiedy było już jasno, zaśpiewaliśmy "Gdy się Chrystus Rodzi". Na koniec Fryderyk włożył Jezuska do żłóbka i podzieliliśmy się opłatkiem.
*tu na Kaszubach, jest taka specjalna pasterka, dla rodzin z małymi dziećmi, na 16.00 :)
Tak, przyznam się, że miałam rozmaite obawy.
Od kiedy moja mama, kilka lat temu przeszła przez walkę z nowotworem a jedyny brat zamieszkał z rodziną za morzem, na mnie spoczywa (obowiązek?) "urządzenia świąt".
Brzmi fatalnie, wiem i bardzo mi wstyd.
Kiedy tak już na dobre zaczęłam się martwić, jak poradzę sobie z całą tą odpowiedzialnością ... odebraliśmy wiadomość, że moich rodziców nie będzie, ponieważ zachorowali.
Stanęłam jak wryta. Dzieci, podniosły lament :"jak to, Boże Narodzenie bez babci i dziadka?????".
Kiedy ledwo zdołaliśmy jakoś pogodzić się z tą sytuacją, odebraliśmy drugi telefon "my też jesteśmy chorzy i nie przyjedziemy, bardzo nam przykro".
Wszystkie te przygotowania, ręcznie przez nas odlewane świeczki z wosku pszczelego, na świątecznym stroiku, który zrobiłyśmy z tego najstarszego świerka. Choinka, wybrana przez dziewczynki a przyniesiona przez chłopaków, tak pięknie przybrana. Przez dzieci przygotowana kolęda, specjalnie dla babci i dziadka, którą Marysia, zupełnie nieoczekiwanie zgodziła się nawet okrasić akompaniamentem na pianinie.
Te paszteciki w cieście piwnym i barszcz, które przyrządzamy co roku niemal rytualnie a ich receptura jest cennym skarbem z moich rodzinnych stron od mamy chrzestnej.
Uwielbiane przez dzieci(duże i małe), moje ciasteczka migdałowe...
Te wszystkie starannie wybrane prezenty...Wszystko to nagle stało się takie...pozbawione sensu. Tak nie istotne.
Zostaliśmy sami. Sami w środku zimowego, chłodnego krajobrazu. A to miały być Te Święta, które po raz pierwszy mieliśmy spędzić z dziadkami z obu stron.
Dzieci całkowicie pogrążyły się w żałobie. Śnieg Padał, mróz wzbierał.
Pojechaliśmy na pasterkę.*
W drodze powrotnej, dzieci wciąż były osowiałe a ja jakoś nawet nie umiałam się zebrać by je szczerze podnieść na duchu, sama miałam jakieś takie ciężkie serce. W pewnym momencie Filip powiedział; no i teraz wrócimy, do tego pustego domu, na naszą samotną Wigilię...
Zabrzmiało to niemal jak głos z nad grobu, lecz za chwilę, mój rezolutny małżonek odpowiedział; Tak, rzeczywiście i nazwiemy się "Samotną Siódemką":)!
Salwy śmiechu wytoczyły się z samochodu razem z naszą całą samotną siódemką.
Jeszcze przed Świętami, dostaliśmy od przyjaciół skrypt, w którym opisana była przepiękna, rodzinna liturgia Wigilijna, rozpoczynająca się ciemnością oczywiście. W tym roku, zapragnęliśmy tak właśnie rozpocząć Wigilijny wieczór, a rozpakowywanie prezentów, zostawić na następny poranek, tak, by rzeczywiście oddać ten wieczór Chrystusowi.
Wszyscy już wiedzieli co mają robić i znali swoje zadania bardzo dobrze. Rafał poszukał Biblii, ja wstawiłam kolację do pieca, by się już w tym czasie podgrzewała, dzieci pobiegły gasić światła.
Rozpoczęliśmy całkowitą ciemnością, potem, zapaliliśmy świecę przy której Rafał przeczytał czytanie a po jego zakończeniu każdy wziął swoją świeczkę i podaliśmy sobie to Światło, jeden do drugiego, odpalając od swoich świec. Kiedy było już jasno, zaśpiewaliśmy "Gdy się Chrystus Rodzi". Na koniec Fryderyk włożył Jezuska do żłóbka i podzieliliśmy się opłatkiem.
Nasze dzieciaki z przyjaciółmi, w tradycyjnie już wspólnie spędzany 2 dzień Świąt |
*tu na Kaszubach, jest taka specjalna pasterka, dla rodzin z małymi dziećmi, na 16.00 :)
Cudowną masz rodzinę Klarko! Podziwiam, bo ja ze swoją dwójką nie wyrabiam czasem a Ty ogarniasz o trójeczkę więcej i jeszcze gotowanie, przygotowywanie itp....podziwiam! A to ostatnie zdjęcie powalające :D
OdpowiedzUsuńOdkąd zmarli moi rodzice, od dwóch lat celebrujemy wigilijny czas teraz w czwórkę wcześniej w trójkę. Nie spiesząc się, delektując tym co przygotujemy dla ciała i ducha. Dopiero w pierwszy lub drugi dzień świąt odwiedzamy rodziców Małżona, a w Sylwestra moją babcię od strony ojca i grób mojej mamy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, po cichu zazdroszcząc takiego domu pełnego rodzinnego ciepła.
Gorąco pozdrawiam i życzę wiele radości, mimo tych tak dla nas trudnych pustych miejsc przy stole.
UsuńŚwietny wpis - my też otwieramy prezenty 25go - w Wigilię jest wystarczająco emocji. Pozdrawiam, różwnież z Kaszub, K
OdpowiedzUsuńWow, Kasiu, to ja mam takich zdolnych sąsiadów?
UsuńDziękuję za te wszystkie przemiłe wpisy, które tak ucieszyły mnie od rana:)
Piękne Święta, Siódemko! Zdjęcia cudne. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńZdjęcia oddają wspaniale atmosferę świąt. Jest też dobra wiadomość. Już za niespełna 10 miesięcy kolejne Boże Narodzenie.
OdpowiedzUsuńTak, w naszym przypadku do doskonale ujęta myśl:) Szczególnie, że już za moment Pascha, a my wczoraj schowaliśmy świąteczne ozdoby:))))))
UsuńNo z taką rodziną to święta na pewno nie są nudne:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń21 yr old Database Administrator II Dolph Hurn, hailing from Maple Ridge enjoys watching movies like Comanche Territory (Territorio comanche) and Polo. Took a trip to Wieliczka Salt Mine and drives a Savana 3500. sprobuj na tej stronie
OdpowiedzUsuńdobra kancelaria adwokacka rzeszow
OdpowiedzUsuń