środa, 27 października 2021

Edukacja Domowa bez lukru

 


Jak być może zauważyliście zmieniłam nazwę mojego profilu. Powodów jest kilka i wrócę jeszcze do tego tematu ale najważniejszy to ten, że nasze życie od wielu lat dzielimy na to na wsi (właściwie od wczesnej wiosny) i to w centrum miasta (od późnej jesieni). 

Wrzesień oznacza dla mnie czas układania planu dla 7 osobowej rodziny (Marysia właściwie nie mieszka już z nami) a także układanie wszystkich przedmiotów należących do tych osób. 

Od Października, kiedy przedmioty leżą już z grubsza na swoich miejscach, układamy grafik obowiązków, grafik zajęć dodatkowych pora zabrać się za edukację domową którą uprawia 4 z naszych pociech a jedynie Fryderyk został w szkole.


Edukacja domowa to wspaniała przygoda, mnóstwo niesamowitych odryć związanych z poznawaniem własnych dzieci, nieoceniony dar dla ich samodzielności, inwestycja w rozwój, relacje miedzy rodzeństwem, rodzicem i możliwość prawdziwego uczestniczenia w życiu rodzinnym…. bla, bla bla….

Nie, nie chcę powiedzieć, że to nie prawda, prawda, ale….

Kiedy zastanawiam się jaka jest najwyższa cena, którą płacę za tą wspaniałą przygodę i inwestycje to jest to czas, czas który mogłabym spędzać już sama w domu, kiedy dom pustoszeje a dzieci wychodzą do przedszkola i szkoły. Nie, wcale sobie nie wyobrażam, że weszłąbym wtedy do wanny albo obejrzała serial czy poczytała książkę. Wszystko o czym marzę to ten czas, kiedy nie musiałabym nikomu odpowiadać na żadne pytanie,  szukać niczego, nie rozwiązywać kłutni ani zagadnień, nie zmywać czegoś co się rozlało, nie szukać kąpielówek i nie naprawiać cyrkla. Brakuje mi tych bezcennych paru minut w ciągu dnia kiedy nikt nic by do mnie nie mówił i mogłabym cokolwiek ułożyć w swojej głowie bez odrywania się od każdej czynności co 7 sekund.

Tym czasem kiedy Konstancja układa literki na lodówce i wciąż o coś tam pyta, ja usiłuję mojemu dyslektykowi wyjaśnić ułamki, mieszam w garnku i odbieram przesyłki (dla połowy rodziny)oraz monitoruję pory powrotów lub wyjść na zajęcia dodatkowe i czy Fryderyk mam może w szkole jakiś sprawdzian lub czy Lena może zostać na noc u koleżanki i czy nie będzie to kolidowało np z jutrzejszymi imieninami babci.

Taki czas w moim życiu zdarzył się ostatnio jakieś 19 lat temu, kiedy byłam w ciąży z Marysią.

Taki czas nie spotkał mnie od 19 lat :)


Oto codzienność wielu mam wielodzietnych w ED ale to wszystko jest jeszcze do ogarnięcia.Problem pojawia się wtedy, gdy jakich chochlik podpowiada mi, że wszyscy muszą być zadowoleni, obiad musi być pyszny, nie mogę odmówić pomocy sąsiadce lub przyjaciółce, dom powinien nie straszyć a do tego powinnam się uśmiechać i łądnie wyglądać.

Acha, bym była zapomniała, że jeśli ktoś płacze, to napewno była to wina moich niekompetencji.

Na koniec dnia, kiedy już jestem bliska płaczu lub mordu wraca upragniony małżonek... Nadchodzi odsiecz... I mówi "Dlaczego tu jest taki bałagan... Nie mogłaś kupić chociaż chleba?"

Nie, nie, mój już tak nie mówi po 20 latach małżeństwa! Boi się :)



#domowaedukacja #dużarodzina #mamawakcji


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz