czwartek, 13 października 2011

Lato w telegraficznym skrócie

Dawno nie pisałam i choć uwieczniałam myśli na "pudełku od zapałek", to jednak nie mam nawet chwili, by przerzucić to do komputera.
Lato było pełne przygód, pracowite i intensywne. Teraz jeszcze podkręciliśmy tempo, by zdążyć zapiąć sprawy przed kolejnym wielkim wyzwaniem w naszym życiu:)

-ufilcowałam kamizelkę dla mojej ulubionej modelki, była zachwycona








-Zorganizowaliśmy pierwszy obóz rękodzielczy dla dziewcząt w Kukowce,











-Po raz pierwszy również uczestniczyłam w Festiwalu jako wystawca:) To było wspaniałe doświadczenie. Namówiłam Justynę Świtlik i stanełyśmy razem.





Poznałam wyjątkowe osobowości i spotkałam przyjacIół z ukochanego Gruczna.
A oto Basia, kobieta nie do powstrzymania, artystka i dobra dusza.
Poiła nas swoim młodym letnim winem, oczywiście podanym w we wspaniałej ceramice, jedynej w swoim rodzaju.
Zostałam szczęśliwą posiadaczką zestawu śniadaniowego i nie wyobrażam już sobie porannej kawy w niczym innym.


To moja ulubiona klientka tego festiwalu, wielu osobom kapelusz przypadł do gustu, ale był bez wątpienia przeznaczony dla tej Pani...




A tak moje dzieci żegnały lato, ostatnie słoneczne dni i oczywiście... BŁOTO!



Teraz pracujemy bardzo intensywnie, nie raz ogromnie zmęczeni, ale i szczęśliwi. Chata rośnie, klaczki dbają o nasz piękny trawnik, moje warsztaty nabierają coraz większych rumieńców. W samym paźdźierniku prowadzę aż trzy duże projekty, odpowiadając na zaproszenie gminnych ośrodków.
Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby moje wymarzone warsztaty plenerowe z końmi w tle i wieczorami przy kominku, ziściły się już tej wiosny:)))) Siła marzeń jest przeogromna, nie wiem czy spodziewałabym się, że marzenie kiedys tak odległe, nierzeczywiste... ech, słowa grzęzną mi w gardle, po prostu wdzięczna jestem Panu Bogu.

Szukam wciąż lokalu, takiego tylko dla siebie, no i pomocnicy do filcowania, bo coraz trudniej ogarnąć mi wszystko samodzielnie.
Tak, możecie potraktować to jako ogłoszenie drobne;) Potrzebna dziewczyna z pasją i zapałem, od zaraz, z terenu Trójmiasta, chętna do nauki o wesołym usposobieniu.

To tyle na dziś i obawiam się, że na najbliższe miesiące. Pracuję intensywnie 8 dni w tygodniu a każda wolną chwilę poświęcam dzieciom i rodzinie. Blog zawsze więc schodzi na ostatni plan:(
Mam jednak nadzieję, że to się pewnego dnia zmieni, bo lubię to moje pisanie i sama wtedy lepiej widzę ile dostaliśmy, dokonaliśmy, jak cenny był każdy dzień.
To, że mimo wszystko tworzę jakiś rodzaj dziennika, historii naszej rodziny i pracy, która wkładamy w to wszystko, na pewno będzie pewnego dnia cenna pamiątką.

3 komentarze:

  1. Kurcze ale szkoda, że jestem z Mazowsza :( bo zapału mam wiele :) pozdrawiam i gratuluję osiągnięć. A chata piękna!!! i konie tez :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się działo... A jak tam nasze plany?

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki, żeby wszystko ułożyło się po Twojej myśli. Sama zaczynam marzyć o uczestnictwie w plenerowych warsztatach :)
    Wszystkiego dobrego Klaro!

    OdpowiedzUsuń